Pierwsza z nich to Kasia.
Kasia pracuje przy rozliczaniu projektów unijnych, a że robi to od lat to temat coraz bardziej ją nudzi. A do tego przyszłość tych projektów jest mocno niepewna i pojawiła się wizja zwolnień.
Pewnego dnia dostałam od niej taką informację:
Iza, jestem przeszczęśliwa, że kupiłam Twój kurs. Dzięki niemu zaczęłam działać.
Wcześniej stałam w miejscu. Teraz przerabiam materiały, robię ćwiczenia i przypominam sobie, ile ja potrafię!
Otworzyłaś mi oczy na różne tematy. I trafiasz w sedno. Jest prosto, fajnie, po kolei.
Mam już pomysł na nową ścieżkę i robię kolejne kroki.
Kiedy dopytałam o szczegóły to okazało się, że właściwie to nie jeden pomysł, ale 3 opcje (potem wyszło, że 4:D) Jedna z nich to ta, która wzbudza błysk w oku Kasi, a zarazem jest możliwa do realizacji.
Kasia potrzebowała miesiąca z kawałkiem i już miała 3 pomysły na stole, z czego jeden zbadany i decyzja „idę w to i działam w tym kierunku” (wstępny plan działania też już się u niej pojawił).
Czy każdy znajduje zawodowy pomysł w miesiąc (albo krócej, bo to też się zdarza)?
Niekoniecznie. I wcale nie musisz startować w (wymyślonym) wyścigu, kto szybciej znajdzie idealny pomysł na siebie. Bo nie o to chodzi.
Ewa, inna moja kursantka, zaczęła z entuzjazmem, ale po jakimś czasie dopadły ją obawy i wątpliwości. Głównie obawa o to, że wymyśli coś, co potem będzie tak trudne do realizacji, że wręcz niemożliwe i spotka ją rozczarowanie.
Myślała, analizowała i miała duży opór, żeby iść dalej.
Nie byłam zaskoczona.
Bo to takie normalne i naturalne, że każdego dopadają jakieś obawy – choć często o tym zapominamy. I że czasem bez omówienia tych obaw, “zaopiekowania się” nimi czy wręcz zatrzymania na krócej lub dłużej nie sposób iść dalej.
Dylematy Ewy omówiłyśmy na sesji live w ramach programu, z której wyszła ze stwierdzeniem: „Wiem, co robić dalej:)”
A także z ulgą, że jej odczucia są ok, obawy to normalka, a zarazem są na nie sposoby.
Dlatego zawsze przy zmianie zawodowej uwzględniam to, że choć są kroki i system działań, który prowadzi do efektów – to w tym procesie jest też miejsce na obawy, wątpliwości i momenty zniechęcenia.
Bo ścieżka ku zmianie to nie zawsze – a wręcz prawie nigdy – droga usłana tylko różami. Bywają momenty trudne i to jest ta wersja bez lukru.
Ważne, żeby iść drogą, która jest najlepszą z możliwych w danej sytuacji.
I faktycznie dojść tam, gdzie nam będzie zawodowo dobrze.
Podobne kroki, różne tempo
Są osoby, które działają jak burza i pomysł pojawia się bardzo szybko (a potem następuje mniej lub bardziej szybka realizacja).
Są takie, które – jak to ładnie ujęła Asia, jedna z moich kursantek – drepczą krok po kroczku, i, cytując Asię: ja też tak idę dalej z ciekawością i pewnego rodzaju ulgą, że inne przede mną też tak dreptały:)
Myślę, że jest to w pewien sposób uwalniające, że jest przestrzeń i na działanie jak rakieta, i na wątpliwości oraz kroczenie w wolniejszym tempie.
Chodzi o działanie w zgodzie sobą, swoimi potrzebami i możliwościami.
Byle w kierunku, który będzie zawodową drogą do siebie.